Było nas pięciu. Zostałem sam.
Tomasz TarczyńskiByło nas pięciu. Zostałem sam.
Od ośmiu lat w kilka osób na przełomie sierpnia i września jeździmy w Alpy Wschodnie, do Słowenii albo Włoch. Czekamy na okno pogodowe i ruszamy. Tym razem wyszło nieco inaczej.
Pogoda dała nam półtora dnia na decyzję. U dwójki kompanów motywacja okazała się niewystarczająca. Dwóch kolejnych odpadło ze względów logistycznych.
Z motywacją raczej rzadko mam problem. Ponadto mieszkam na podkrakowskiej wsi. Wieś to specyficzna, bo mimo, że tak blisko Krakowa, to lekko, hmm, zapadła. Nie ma w niej kościoła, sklepu, światłowodu i, o zgrozo, paczkomatu. Logistykę jednak mam dużo łatwiejszą, bo mam bliżej w góry niż warszawiacy. Pojechałem więc po raz pierwszy w Alpy sam. W ukochane Alpy Julijskie, tą część na pograniczu słoweńsko-włoskim.
Skoro już zostałem skazany na samotność, postanowiłem ją bardziej wykorzystać. Wybrałem sobie trzy szczyty, na których do tej pory nie byłem i które są rzadko uczęszczane. Miały też nie być trudne, bo na większych wysokościach spadł niedawno śnieg. Wszystkie oferują piękne panoramy.
Na Picco di Mezzodi i Monte Cimone nie było poza mną nikogo. Na Jof di Miezegnot towarzyszyła mi jedna osoba. W ramach odpoczynku przespacerowałem się na jeden z najbardziej popularnych punktów widokowych w Słowenii. Góra nazywa się Slemenova Spica. Ponieważ było to już pod wieczór spędziłem na niej godzinę bez towarzystwa innych ludzi.
Z jednej strony było pięknie. Z drugiej strony trochę smętnie. A to z powodu kontrastu.
Niedawno coś mnie podkusiło i po trzydziestu latach ponownie zawitałem na Orlą Perć w Tatrach. Początkowy entuzjazm zamienił się w zdumienie, gdy stanęliśmy w kolejce. Niby słyszałem, że tak jest, ale i tak mnie to przerosło.
Niestety takich kontrastów jest więcej. Jednodniowa wyprawa z przewodnikiem IVBV w Tatrach to koszt pomiędzy 1500 a 2500 zł. To są super goście, polecam. Ale… W poprzednim roku byliśmy w Dolomitach i nocowaliśmy w schroniskach. Koszt czterodniowej wyprawy w przeliczeniu na osobę wyszedł nam tyle co jeden dzień pracy przewodnika. W niedzielę wjechałem do włoskiej doliny Val Saisera, gdzie widok na amfiteatr gór jest wyjątkowy. Wjazd wraz z parkingiem kosztuje 5 euro za dzień. Porównajcie to sobie do cen parkingów pod Tatrami.
To są tylko przykłady z gór. Jednakże zaczynamy coraz bardziej martwić się o polską gospodarkę. Jest po prostu drogo, nie tylko w górach.
Problem może się jeszcze zwiększyć. Sądzimy, że czekają nas zwyżki cen surowców na świecie. Jeżeli faktycznie to nastąpi, to nie sądzę, żeby tym razem polskie firmy były w stanie przerzucić podwyższone koszty na odbiorców, tak jak w poprzednich latach. Popyt tego nie wytrzyma. Raz się udało między innymi dzięki wspomaganiu gospodarek przez rządy, drugi raz na taką skalę już to się nie wydarzy. Obawiam się, że w naszym kraju ekonomiczne szczyty będzie nam w perspektywie kolejnych miesięcy coraz trudniej i trudniej pobijać.