FIZy są ok. Część 1. O paradoksie mitycznego myślenia
FIZ-y, czyli Fundusze Inwestycyjne Zamknięte z jednej strony mają ograniczoną liczbę uczestników, którzy mogą do nich przystąpić, a z drugiej, szersze możliwości polityki inwestycyjnej niż fundusze otwarte. Jednak nie to jest tematem którym postanowiłem się zająć.
Jest nim powszechna i z pewnego punktu widzenia zrozumiała, niechęć do FIZ-ów, wokół których narosło mnóstwo legend i mitów. FIZ-ami straszy się jak złym wilkiem w bajkach. I choć nikt rozsądny nie będzie zaprzeczać istnieniu wilków, to spróbujmy wyjść poza tę baśniową figurę i spójrzmy prawdzie prosto w oczy.
Cofnijmy się do początku drugiej dekady XXI wieku. W Polsce zapanowała wówczas moda na tworzenie funduszy zamkniętych. Owszem, powstawały takie wcześniej, ale to był ten czas, w którym najbardziej utalentowane i przedsiębiorcze osoby zarządzające aktywami odchodziły z dużych, korporacyjnych TFI i tworzyło własne FIZ-y pod auspicjami prywatnych TFI. Głównym motywatorem była chęć zarobienia większych pieniędzy. To normalne. A w korporacyjnych TFI sposób wynagradzania zarządzających był i wciąż często bywa demotywujący.
Jednak dla ambitnych osób pieniądze to nie wszystko.
Fundusze Inwestycyjne Zamknięte oferują zarządzającym kilka istotnych punktów:
→ Można w nich realizować własne strategie inwestycyjne;
→ Można mieć bezpośredni kontakt z klientami;
→ Można zyskać niezależność i wolność od zbytniej ingerencji szefów, którzy, niestety, czasem mało się znają na inwestowaniu;
→ Można skupić się na jakości zarządzania i nie tracić czasu na korporacyjne gry i zabawy.
Moda jak to moda. Szybko się skończyła i zaczęła się inna. Niektóre założone pod jej wpływem FIZ-y okazały się porażką. Najczęściej ze względu na niewłaściwą konstrukcję, wadliwy sposób zarządzania lub motyw sprzedażowy.
Jednak nie zmienia to faktu, że znaczna część najzdolniejszych ludzi na rynku wciąż działa w FIZ-ach.
To właśnie ten paradoks. Z jednej strony, w FIZ-ach pracują wysoko oceniani przez rynek zarządzający. A z drugiej, na tym rynku utrzymuje się negatywna opinia o funduszach, w których oni pracują. Absurdalne.
Owszem, to, że pracują w FIZ-ach zarządzający dobrze oceniani, pracowici, zdolni i ponadprzeciętni – nie gwarantuje wyników. Wiadomo. 100% gwarancja sukcesu nie istnieje. Ale są to osoby, które mają realny know-how, który w pełni wykorzystują tam, gdzie mogą najpełniej rozwinąć swoje skrzydła – w zarządzaniu Funduszem Inwestycyjnym Zamkniętym.
Z ogromnym szacunkiem podchodzimy do pracy Konrad Łapiński, Rafal Lis, i Radosława Peli. A także Andrzej Bernatowicz z Robert Florczykowski oraz Marcina Petelskiego z Adam Kubicki. To tylko kilka osób wartych polecenia. W tym gronie swoje pewne miejsce mają zarządzający z Towarzystwa Opoka TFI. Wielokrotnie słyszałem pozytywne oceny pracy osób naszego zespołu.
Wiadomo, że w FIZ-ach można realizować strategie trudne i niedostępne dla funduszy otwartych. To ważne narzędzie, które np. pomaga zarządzać kapitałem w formule absolutnej stopy zwrotu, czyli niezależnej od zachowania cen na pojedynczym rynku.
Jednak moim zdaniem klucz do sukcesu FIZ-ów znajduje się w kwestiach miękkich, które łatwo przeoczyć. Czują to duże, bankowe TFI. Rafał Matulewicz, Wiceprezes Zarządu PKO TFI na XVI Forum Funduszy w Kazimierzu Dolnym powiedział: „rozwiązania absolutnej stopy zwrotu mają w sobie elementy bardzo wymagające i powstaje pytanie, czy odnajdują się w dużych strukturach korporacyjnych; inwestowanie alternatywne ma bowiem swoją specyfikę”.
Cóż, moim zdaniem odpowiedź jest prosta: nie odnajdują się. Przynajmniej nie w Polsce, w której niewiele TFI potrafi stworzyć niezależny i niestandardowo działający zespół zarządzający. Odpowiednio zmotywowany, który potrafi się nieustająco komunikować w sposób nieskrępowany zajmowanymi stanowiskami. A tylko taka konstrukcja umożliwia stałą naukę i rozwój wewnętrznego know-how oraz kompetencji w zmieniającym się środowisku inwestycyjnym. Ponadto kluczowe jest stworzenie zespołu zarządzającego z osób o różnych, uzupełniających się kompetencjach oraz trwałość i stabilność składu osobowego. Moim zdaniem to wszystko razem wzięte jest prawie niemożliwe do zbudowania w korporacjach.
FIZ-y są OK. Właściwie skonstruowane, zarządzane i sprzedawane FIZ-y są bardzo dobre. Są najbardziej otwarte i potrafią najpełniej wykorzystać merytoryczną jakość osób, które w nich zarządzają kapitałem.
Jak po czynach poznać, że komuś faktycznie zależy na właściwym podejściu do klienta – o tym napiszę w części drugiej.
Tomasz Tarczyński z zespołu Towarzystwa Opoka TFI